Nauka poprzez zabawę

Chyba każdy rodzic angażujący się w wychowanie swojej pociechy zna to wspaniałe uczucie satysfakcji oraz dumy, w momencie, gdy zauważa postępy rozwojowe swojego dziecka. To takie piękne chwile, o których zwykle w przyszłości zapominamy: kiedy nasze maleństwo robi pierwsze kroczki, mówi pierwsze słowa, czy wykonuje nasze pierwsze polecenia. 


Mamo, tato... dziecko Cię obserwuje!
Brzdące uczą się nowych doświadczeń zazwyczaj poprzez obserwację. Bowiem maluchy są najlepszymi obserwatorami i naśladowcami. 
Wizualnie możemy takiemu szkrabowi przekazać albo dobre, albo negatywne nawyki. Dziecko obserwuje nasze ruchy, mimikę twarzy, a następnie rozróżnia nasz ton głosu, itd. 

Jednym z przykładów może być fakt, że moja 14 miesięczna córka potrafi już zrobić coś głupkowatego, a przy tym sztucznie się zaśmiać. Robi tak, bo zauważyła, że na jej radość reagujemy stu procentową uwagą i zadowoleniem, a często nawet przyłączamy się wtedy do wspólnej zabawy.
Ale Lilka z obserwacji uczy się również innych czynności. Jedną z takich sytuacji był moment, gdy mała ni stąd ni z owąd (byliśmy wtedy u znajomych na kawie) zaczęła pokazywać palcem i mówić do tego gestu słowo "nu nu". Nie uczyłam jej tego. Po prostu bardzo często, gdy Lili robi coś, według mojej osoby, nielegalnego - pokazuję jej, że jest to złe. Właśnie wypowiadając słowa "nu-nu" oraz kiwając przy tym palcem na prawo i lewo. 

Nie bój się sięgnąć po pomoc...
Najlepszym sposobem na szybkie i efektowne przyswajanie wiedzy przez małe dzieci jest wszystkim dobrze znana - zabawa. Czy jest wśród nas ktoś, kto nie lubił się bawić będąc dzieckiem? Ręka w górę. Nie ma takiej osoby? Oj, szkoda... 
A tak serio - sama obserwuję, jak szybko Lili uczy się nowych rzeczy w momencie, kiedy się z nią bawimy. W ciekawy sposób oczywiście. 

A do zabawy używamy pomocy edukacyjnych w różnej formie. Są to zabawki interaktywne, drewniane, wszelkiego rodzaju układanki, gry, książeczki oraz elementy sensoryczne, a czasem rzeczy codziennego użytku. W naszym asortymencie znajdują się również elementy przeznaczone dla dzieci starszych od naszej córki. Mamo, tato - nie bój się sięgnąć po pomoce edukacyjne, nawet jeśli uważasz, że Twoje dziecko jest na to za małe, bo na danej rzeczy napisane jest "+3". 


Przypominając - moja córka ma 14 miesięcy i świetnie bawi się układankami przeznaczonymi dla dzieci powyżej drugiego, a nawet trzeciego roku życia. Oczywiście, wszystko zależy od naszego wyboru. Ja zawsze staram się typować dla mojego dziecka rzeczy proste, ale zarazem ciekawe. Takie, z którymi poradzi sobie na dotychczasowym etapie rozwoju. 
O ile Twoje dziecko nie zjada papierowych elementów, a Ty możesz poświęcić swojemu maleństwu kilka minut w ciągu dnia, to świetną zabawką okażą się puzzle dwuelementowe lub tzw. dopasowanki. Sprawdzają się świetnie. Mamy dwa typy: jedne wyglądają jak typowe puzzle, które trzeba dopasować by ułożyć jakieś zwierzątko; drugie polegają na włożeniu elementu o konkretnym kształcie w pasujące miejsce. 
Jeśli mam być szczera, to u nas od samego początku najlepiej sprawdzają się te drugie. Lili chętnie wkłada kształty w odpowiednie pole. Zaś z dopasowaniem tych zwierzęcych puzzli ma niestety problem. Zazwyczaj sortuje je kolorami/obrazkami, a za ich złożenie odpowiedzialna jestem już ja. 
Oprócz tego świetnym dodatkiem może okazać się domino (lub coś podobnego), polegające na dopasowaniu klocków za pomocą kolorów. Żółty do żółtego, zielony do zielonego i tak dalej... Dzieci zazwyczaj dobrze radzą sobie z takimi zabawami, o ile dobrze pokierujemy całą strategią. Ja już od dawna, podając mojej córce np. klocki - nazywam je konkretnymi kolorami. Tak samo robię ze wszystkim, co ma jednolity kolor - maskotkami, gryzakami, czy grzechotkami. 
Ciekawą pomocą są zabawki i książeczki sensoryczne, bowiem maluchy lubią poznawać nowe faktury. 
Lili chętnie maca wypukłe elementy schowane w ciekawych książeczkach, uwielbia też bawić się piłkami, które mają różnorakie wypustki. Nie pogardzi miziankiem puchatego koca, czy poduszki. Chętnie przesuwa też ręką po śliskich powierzchniach, takich jak: lustro, pokrywka wiaderka, czy szybka nadgarstkowego zegarka. 
Muszę też wspomnieć, że moja córka kocha rozgniatać jedzenie. Ale tylko takie o konkretnej fakturze. Generalnie od dłuższego czasu moje dziecko je samodzielnie i zdarzy się, że rozciapcia w rękach żółtko jajka, ubite ziemniaki, czy domowy sernik. Nie wiem co ona widzi w tej konsystencji. Po prostu, gdy bierze tego typu produkt do ręki, to włącza jej się automatycznie potrzeba destrukcji i siup - jedzonko rozbabrane. 

Nie od dziś wiadomo, że jednymi z najlepszych elementów pomocy edukacyjnych są książeczki, a gdyby człowiek chciał opisać każdą - nie starczyłoby znaków, miejsca ani czasu. 
Dlatego ja skupię się tylko na niektórych rodzajach. Przedstawię te, które znam, mam albo podpatrzyłam u innych rodziców (pomijając sensoryczne, bo już są wymienione wyżej). 

Jednymi z naprawdę świetnych książeczek, jakie ostatnio trafiły w moje ręce są te, z serii Pucio. Jednakże nie będę się zagłębiać w ich opis, ponieważ przygotowuję już dla Was osobny tekst na ich temat. Niemniej jednak - kto je zna, ten wie, że są genialne. A kto nie zna, niech wie - że warto.
 
Oprócz tego bardzo fajne są książeczki z ruchomymi elementami. Tutaj warto jednak dodać fakt, że trzeba z tymi elementami uważać i raczej nie przekazywać takiej książki małemu dziecku do samodzielnej zabawy, bez naszego nadzoru. Zazwyczaj skutkuje to jedynie powyginanymi częściami, których już później nie da się wsunąć, a cała magia w zabawie straci swój urok. 

Podobnie jest z książeczkami, które posiadają elementy ukryte za okienkami. Dziecko z rodzicem fajnie się nimi bawi. Aczkolwiek taki maluch, który jeszcze nie zna swojej siły może bardzo szybko powyginać lub wyrwać delikatne okienka. 

W nasze ręce wpadły również książeczki zapachowe. Generalnie są naprawdę fajnie wydane - po jednej stronie kilka obrazków skojarzonych z konkretnym kolorem, nazwanych jednym słowem, a po drugiej np. ukryty za okienkiem owoc. Niby nic, ale jak się ten obrazek potrze to ciekawie pachnie. Podobnie jak te zapachowe miejsca w katalogach sprzedażowych z kosmetykami. 
I tutaj dodam, że te książeczki warto jednak pokazać dzieciom nieco starszym. Prawda jest taka, że ciężko nią zainteresować niemowlaka. Roczne dziecko zamiast szukać zapachów, zainteresuje się co najwyżej wyrywaniem okienek. U nas wyglądało to w ten sposób, że razem z mężem pokazywaliśmy Lilce, iż ten konkretny obrazek pachnie tak, a ten kolejny już inaczej...
W przypadku, gdy pocieraliśmy ilustrację jej rączką i zbliżaliśmy ją do nosa, zazwyczaj kończyło się to wkładaniem tej dłoni do buzi. No bo jak coś fajnie pachnie, to i powinno fajnie smakować. Czyli typowe dla dziecka poznawanie świata. Tak to już jest...

...trzeba tylko wybrać te odpowiednie. My generalnie stawiamy na wszelkiego rodzaju sortery. Cieszymy się, że Lilianna tak bardzo lubi coś układać, wkładać, sortować, itd. Jej zainteresowaniem cieszą się wszelkiego rodzaju piramidki - te, gdy nakłada się elementy na stojak; i te z kloców. W ten sposób ćwiczy swoje umiejętności koordynacji ruchów. I nie tylko. Kurczę, ile ona ma cierpliwości, żeby kilkanaście razy korygować swoje błędy, gdy coś źle włożyła, czy też położyła. 

Oprócz tego, moja córka pała zamiłowaniem do drewnianych klocków, które zazwyczaj układa jeden na drugi, bądź kładzie je obok siebie, czy też dopasowuje kolorami. Uwielbia je również wrzucać do materiałowego woreczka i wiaderka, a nawet kłaść (pojedynczo) na stole. 

Świetnie sprawdzają się  u nas również wszelkiego rodzaju kubeczki, czy pojemniczki, które można układać zarówno na siebie, jak i wkładać jeden w drugi. 


Przebijanka też może okazać się świetną zabawką, nawet dla mniejszego dziecka. U nas jest to aktualnie jedna z ulubionych zabawek naszej pociechy, choć nie używamy przy tym młotka. Lilka po prostu wkłada te klocuszki w otwory i je wyjmuje. I tak w kółko. Ma przy tym naprawdę wielką frajdę, no i ćwiczy sobie w ten sposób trafianie do celu. 

Polecić muszę również sortery, umożliwiające wkładanie konkretnych kształtów w dopasowane otwory. U nas jest to zabawka zajmująca dziecko nawet na kilkanaście minut. A mamy tego typu chyba 3 lub cztery sortery. 

Fajną zabawką okaże się także tablica sensoryczna (manipulacyjna), którą zarówno można kupić, jak i stworzyć samemu (o ile nie ma się wyolbrzymionych wymagań, co do jej wyglądu względem swoich umiejętności). My stworzyliśmy ją sami. Mieliśmy w sumie nieużyteczną białą półkę, zamówiliśmy na allegro elementy do tablicy sensorycznej, które nam się podobały. Wszelkiego rodzaju zamki zakupiliśmy w Obi i Castoramie, a mąż zajął się montażem. 

No i jedna z najfajniejszych dla naszej córki zabawek już od czasów, gdy Lili zaczynała siedzieć - sortery koralikowe - inaczej zwane jako labirynty, czy też liczydła. Lilka uwielbia przekładać sobie koraliki z jednego końca na drugi - naprawdę fajna sprawa... nawet na mnie działa to odprężająco. Na męża w sumie też. 

Dlatego warto sięgnąć również po zabawki dźwiękowe. Świetnie sprawdzają się wszelkiego rodzaju grzechotki oraz instrumenty muzyczne dostosowane do wieku dziecka (mini pianinka, gitarki). Oprócz tego, ciekawe dla brzdąców są zabawki interaktywne, np. maskotki, które śpiewają i mówią o czymś konkretnym. 


Dla przykładu: u nas niezawodny jest piesek FisherPrice, który nie tylko śpiewa (Lilka przy tym tańczy), ale też mówi proste słowa i wypowiada jasne polecenia ("ręka", "to moja czerwona ręka", "pokażesz moje niebieskie ucho?"). Ma on w sumie 3 poziomy nauki, które nie zmieniają natężenia trudności aż tak bardzo, a jedynie urozmaicają zabawę.

...też warto wspomnieć. Bo mogą zająć dziecko na jakiś czas, a także pomóc w jego prawidłowym (a nawet kreatywnym) rozwoju. 
Niewiele potrzeba, żeby zaangażować dziecko w jakieś ciekawe zadanie. Wystarczy kartka i długopis, żeby pokazać maleństwu, że może samodzielnie (ale pod naszą kontrolą) malować swoje pierwsze, zazwyczaj abstrakcyjne, obrazy. 

Można dać dziecku drewnianą łyżkę i miskę, wrzucić do niej kilka klocków i pokazać, jak się miesza. Ja wtedy pytam córki, co mi dziś pysznego ugotuje, po czym zaglądam do wiaderka i kontynuuję swoją wypowiedź "Mmm, zupkę. Ale będzie pyszna zupka, mama na pewno się naje". Lilka wtedy jest bardzo zadowolona i dalej sobie miesza te swoje klocuszki.

Mojemu dziecku do fajnej zabawy wystarczy też zwykła ściereczka. Ona uwielbia wszystko wycierać - meble, podłogi, zabawki... wiem, że w ten sposób mnie naśladuje. Aktualnie daję jej ściereczkę zawsze, kiedy sama wycieram kurze - ona w ten sposób myśli, że robi to samo co ja (no bo robi!), pomaga mi i ma z tego ogromną satysfakcję. 


Takich przykładów można podawać naprawdę wiele, jednak nie ma na to zbyt wiele czasu. Musiałabym naskrobać naprawdę długi tekst (a ten już, sam w sobie, jest pewnego rodzaju tasiemcem) i zapewne nikomu nie chciałoby się go czytać. Ale sama też chętnie dowiem się, co sprawdza się u Was. Jakie zabawy najbardziej zajmują Wasze pociechy i czy dajecie im przedmioty codziennego użytku do zabawy? Dajcie znać w komentarzu. 

Lani

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Instagram