Kolorowym plakatem wystroić wnętrze...

Wiszą w ramkach, na ścianach pomieszczeń. Coraz częściej wtapiamy je w otoczenie naszych dzieci - obrazy i plakaty. To właśnie one z każdym dniem zyskują na popularności, i po które sięga coraz więcej rodziców, by wzbogacić wnętrze swojego maleństwa, o coś bardziej artystycznego. Coś z duszą. 

O sztuce można pisać felietony, teksty nie mające końca. Każdy obraz spod pędzla artysty niesie za sobą wiele przemyśleń i emocji. Każdy inaczej go interpretuje. Jedni będą do niego pałać miłością, inni zaś nienawiścią. Dla jednych będzie to coś fantastycznego, ponadczasowego i wręcz idealnego. Dla drugich coś zwykłego, nieinteresującego. Tak już jest - ile obrazów, tyle opinii. 
Czy byłeś kiedyś uczestnikiem wernisażu? Przysłuchiwałeś się osobom, patrzącym na ten sam obraz, co Ty? Każdy ma inną historię, każdy widzi w nim coś innego. Ja pamiętam taki czas. Zawodowo wybrałam się na tego typu uroczystość, oglądałam obrazy - w ciszy. Ale czasami słuchałam tego, co inni mają do powiedzenia, a w których gronie byli również artyści. Nie znalazłam chyba dwóch odbiorców z takim samym postrzeganiem obrazu. Każdy miał swoją indywidualną wizję, często nawet odbiegającą od wyobrażenia samego twórcy obrazu. Ale to właśnie jest magia sztuki.

A ja chciałabym Wam dzisiaj opowiedzieć o sztuce Pani Anny Bednarczyk, która od około 10 lat związana jest sercem z malarstwem. Tworzy nie tylko obrazy, ale również plakaty oraz realizuje indywidualne projekty. Swoje prace chętnie prezentuje podczas różnego rodzaju eventów. Można je również oglądać w social mediach, a także na stronie WWW
A wiecie co jest najpiękniejsze w pisaniu o artystach? To, że te wpisy nie muszą być monotonne. Mogą przedstawiać historię, pewnego rodzaju opowieść, a nawet rozmowę. I ja właśnie taką konwersację przeprowadziłam z Panią Anią, która odpowiedziała na kilka moich pytań. Dzięki temu możecie zagłębić się w jej opowieść, która być może Was zaciekawi...

Może rozpocznijmy od opisu tego, jak to wszystko się zaczęło?
Z akwarelami jestem związana od mniej więcej 10 lat i, jak to zazwyczaj bywa w takich przypadkach, malowanie stanowiło dla mnie hobby, które praktykowałam nieregularnie, od czasu do czasu. Do chwycenia za pędzle namówiła mnie moja mama, która sama będąc artystką z krwi i kości, od najmłodszych lat popychała mnie do wszelkich prac plastycznych, jednak ja - nie mając sprecyzowanej ścieżki kariery i chcąc być niezależną od rodziców - opierałam się tej wizji. Mimo tego pierwsze zlecenie otrzymałam właśnie dzięki mamie. Miałam namalować 36 obrazów przedstawiających owady, rośliny i małe zwierzęta. Wtedy było to dla mnie wielkie wyzwanie. 

Co było dalej?
Kiedy zaszłam w ciążę i miałam przerwę w pracy, zrealizowałam drugie duże zlecenie 20 prac, które miały zawisnąć w pewnym pensjonacie. 
To doświadczenie wiele mnie nauczyło. Nie podpisałam wtedy umowy, nie było zaliczki - wszystko "na słowo". Malowałam w chwilach drzemki mojego noworodka, wykorzystywałam każdą wolną minutę na malowanie. Jak się można spodziewać, kiedy skończyłam projekt, klient zapadł się pod ziemię a prace nadal mam w swojej pracowni:) Nie żałuję jednak niczego, ponieważ to wydarzenie było dla mnie wzbogacające.

Aby móc malować, wstawałam o 4:00 rano a potem po uśpieniu dzieci, od 21:00. Ten system szybko mnie wykończył fizycznie. W pewnym momencie zaczęło się to odbijać na jakości mojej etatowej pracy. Kiedy przyszła pandemia, straciłam pracę w biurze i stanęłam przed poważnym wyborem co dalej: próbować znaleźć coś nowego (tylko, że nie widziałam się na żadnym stanowisku) czy w końcu poświęcić się malowaniu. Po konsultacji z rodziną, wybrałam to drugie rozwiązanie i w ten sposób od niemal 2 lat realizuję swoją pasję, jednocześnie czując się w 100%  sobą.


Łączenie przyjemności z pracą to najważniejsza zasada sukcesu, ale... dla kogo te prace Pani tworzy?
Kiedy prawie 2 lata temu tworzyłam markę, chwyciłam wszystkie sroki za ogon: portrety ludzi, metryczki, obrazy z okazji ślubu, zaproszenia, obrazki z okazji Dnia Chłopaka... No po prostu wszystko na raz. Szybko zorientowałam się, że nie tędy droga i trzeba się wyspecjalizować. Od początku wiedziałam, że nie sprawia mi przyjemności malowanie ludzi. Nie chciałam też wejść w ramy "pani od portretów", ponieważ dziewczyn na Instagramie, które się tym zajmują jest mnóstwo. 
Ostatecznie skupiłam się na malowaniu zwierząt, bo one sprawiają mi najwięcej frajdy i wiem, że w tym obszarze mam wiele do powiedzenia i można podejść bardzo kreatywnie do ich przedstawiania. Na ten moment tworzę autorskie kolekcje plakatów i kartek, które sprzedaję podczas targów i kiermaszów w bezpośrednim kontakcie z ludźmi. Druga strona mojej działalności to zamówienia indywidualnie, których z miesiąca na miesiąc jest więcej ze względu na to, że coraz więcej osób mnie poznaje i docenia moje malarstwo. Współpracuję także z wydawnictwami, architektami wnętrz, sklepami z rękodziełem a także projektuję grafiki produktowe czy np. wzory na tkaniny. Swoje prace chcę wprowadzić szerzej, poza granice kraju, dlatego planuję już działania które maja mnie do tego zbliżyć.

Trzymam kciuki by to marzenie udało się jak najszybciej wcielić w życie. Tak naprawdę ciekawi mnie, co jest Pani inspiracją. Czy można o tym opowiedzieć, ubrać to w słowa? 
Pomysły na obrazy i plakaty pojawiają się spontanicznie i chyba są wypadkową przemyśleń, ale też uważnego słuchania osób, które poznaję. Na targach dużo rozmawiam z ludźmi a oni mi opowiadają jakie zwierzęta są ich ulubionymi, z czym kojarzą dzieciństwo, na czym im zależy. Śledzę też trendy, więc wiem co może się spodobać. Eksperymentuję, bo w pracach chcę przekazać cząstkę siebie. Nie zawsze to się jednak zbiega z gustem innych ludzi:)Inspirująca dla mnie jest cisza i lasy sosnowe, natura. Uspokajają mnie, czyszczą głowę z miejskiego hałasu i relaksują. Bardzo lubię też oglądać prace innych artystów akwarelowych.


To o czym Pani wspomniała jest bardzo istotne, ale co jeszcze jest ważne w pracy?
"Maluję emocje, koloruję wspomnienia" - tak brzmi motto mojej marki i to emocje grają pierwsze skrzypce przy każdej realizacji. Największym spełnieniem dla mnie, jako twórcy, jest reakcja na moje obrazy a potrafi być ona skrajna: od rosnących oczu dzieci, które widzą ukochanego zwierzaka, po śmiech, aż po łzy wzruszenia. To mnie niesamowicie buduje i nadaje głębokiego sensu mojej twórczości. Nie czuję się dobrze w roli narratora opowiadającego "co autor miał na myśli malując swój obraz". Nie potrafię o tym opowiadać, ale uwielbiam kiedy słyszę interpretacje obcych ludzi. I to bywa bardzo inspirujące, ponieważ uświadamia, że ile oczu, tyle zdań na temat obrazu. 

Emocje, jak i wspomnienia są wręcz fundamentalne w naszym życiu. Cieszę się, że zawsze możemy dostrzec ich cząstkę w obrazach i... 
...zdecydowanie możemy je zauważyć w pracach Pani Ani, do których obejrzenia serdecznie zachęcam. Są naprawdę piękne, a i wyselekcjonowane, bo jak sama autorka prac wspomniała - zależało jej na ukierunkowaniu swojej sztuki, co moim osobistym zdaniem się udało. Osobiście podziwiam, a z niektórymi nawet się utożsamiam, choćby z naszym plakatem misia tulącego koalę (gdzie miś jest odpowiednikiem mnie, a koala odpowiednikiem Lilki - w tych dobrych chwilach), albo ilustracja morskiej żyrafy (tu konikiem morskim znów jestem ja, zaś żyrafą córka - tylko w tych gorszych chwilach, gdy już noszenie i uspokajanie dziecka jest dla mnie ciężarem niełatwym do opanowania, mimo wszystko każdy ma w sobie cząstkę super-bohatera). No i oczywiście w moim zestawieniu nie mogło zabraknąć pracy przedstawiającej śpiącego liska - ale tu już wszyscy wiecie, że jestem maniaczką tych rudzielców pod wszelką postacią (i mam takowego nawet na plecach). 

Jeszcze raz zapraszam Was zarówno na stronę internetową, jak i Instagram Pani Ani, z pewnością znajdziecie tam piękne ilustracje, z którymi być może również się utożsamicie. 


- WSPÓŁPRACA - 

Lani

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Instagram